10-rocznica śmierci Włodzimiery Jurkiewicz
Tekst i dobór zdjęć Danuta Obrębska-Kubik
Włodzimiera Jurkiewicz z domu Burliga urodziła się 11 czerwca 1920 r. w Krakowie.
W roku 1938 wyszła za mąż za Józefa Kaspruka - oficera Wojska Polskiego. Po śmierci męża w roku 1943 pozostawała wraz z córką Zofią pod opieką rodziców – Władysława i Elżbiety z d. Pyrzanowskiej.
Po raz drugi wyszła za mąż za Wadima Jurkiewicza. Ślub cywilny odbył się 17 listopada 1945 r., a ceremonia zaślubin w kościele św. Antoniego we Lwowie miała miejsce 25 kwietnia 1946 r.
Świadecto ślubu |
Włodzimiera i Wadim Jurkiewicz, Lwów 1945 |
Mąż pracował jako lekarz w lwowskiej fabryce cukierniczej „Hazet”. Kiedy został zatrudniony na pół etatu w Operze Lwowskiej Włodzimiera skorzystała z możliwości spędzania czasu w tym wymarzonym miejscu. Oglądała próby, zwłaszcza baletu, a jeśli jej pozwalano - uczestniczyła w ćwiczeniach. Dzięki temu zdobyła spory zasób wiedzy i trochę umiejętności.
Ucieczką od przygnębiającej okupacyjnej rzeczywistości stały się konspiracyjne „czwartki muzyki poważnej”, czyli domowe koncerty dla przyjaciół, urządzane przez męża, który posiadał kolekcję wartościowych płyt. Starając się nawiazać do słynnych królewskich „czwartkowych obiadów” podawano zawiesistą, smakowitą zupę fasolową, którą Włodzimiera każdorazowo przygotowywała w sporej ilości.
8 czerwca 1946 r. pp. Jurkiewiczowie zostają wysiedleni ze Lwowa. Trafiają do Krakowa.
Karta ewakuacyjna (tylna strona) |
Poświadczenie obywatelstwa polskiego |
W drodze ze Lwowa do Krakowa, czerwiec 1946
W 1947 r. Włodzimiera wraz z mężem przyjeżdża do Oleśnicy. Mąż znajduje pracę w szpitalu i jednocześnie poświęca czas na zgłębianie wiedzy z zakresu fotografii. W nowych warunkach Włodzimiera stara się znaleźć miejsce, w którym mogłaby realizować swoją pasję - taniec. Teodozja i Zbigniew Borkowscy zatrudnili ją od 1 wrzesnia 1948 r. - w charakterze nauczycielki rytmiki - w kierowanym przez siebie Państwowym Ognisku Muzycznym. Ponieważ nie miała doświadczenia w prowadzeniu tego typu zajęć, postanowiła ukończyć kurs organizowany przez Wojewódzki Dom Kultury we Wrocławiu.
Na Wystawie Ziem Odzyskanych we Wroclawiu, 1948 r.
Zdobyta wiedza ułatwiła jej pracę. Z czasem oprócz obowiązkowej rytmiki zaczęła zajmować się również tańcem. Wykorzystując znajomości męża w środowisku lwowiaków, zamieszkałych po wojnie we Wrocławiu, udało jej się zapisać na kurs tańca w Operze Wrocławskiej. Dojeżdżając do Wrocławia cztery razy w tygodniu przez kilka miesięcy, zaliczyła dwa kursy: gimnastyki rehabilitacyjnej i tańca. Ponieważ nauki tańca w programie Ogniska ani Szkoły Muzycznej nie było, więc zajęcia prowadziła dodatkowo i zupełnie bezinteresownie, początkowo – bez wynagrodzenia. Wystawiła sześć inscenizacji tanecznych i słowno-tanecznych według własnych pomysłów. Przedstawienia baletowe Rusałka oraz Przygoda w lesie były wielokrotnie wystawiane w Oleśnicy, w Namysłowie i Sycowie. W 1952 roku wystawiono je w Teatrze Żydowskim (ob. Kameralny) we Wroclawiu z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka. W programie przygotowanym przez Włodzimierę Jurkiewicz i panią Lichtarską uczestniczył piećdziesięcioosobowy balet dziecięcy.
Plakat z występów w Teatrze Żydowskim we Wrocławiu
W tym samym roku zespoły zdobyły też I miejsce na eliminacjach wojewódzkich i zostały wytypowane na Zlot Młodzieżowy do Warszawy. W Ognisku Muzycznym, które z czasem pozyskało tak potrzebną do zajeć salę mieszczącą się w przedwojennym domu strzeleckim (ob. ul. 3 Maja 60) pracowała do końca roku szkolnego 1954. Zaskarbiła sobie zaufanie i miłość młodzieży, co w urzędowym zaświadczeniu podkreslił dyrektor Borkowski.
W roku 1954 rozpoczęła pracę w charakterze kierownika świetlicy, a od 1 października 1957 r. - przyzakładowego Klubu Zakladów Naprawczych Taboru Kolejowego „Oleśnica”. Klub mieścił się w nieistniejącym już poniemieckim baraku przy ówczesnej ul. Dostojewskiego (ob. ks. F. Sudola). Nie zdawała sobie sprawy z trudności, jakie będzie musiała pokonać. Jak donosila prasa: Obok cotygodniowych zabaw z „bufetem obficie zaopatrzonym" i „doborową orkiestrą" do największych atrakcji należały furczące w powietrzu butelki i nogi od krzeseł. [...]. Przez siedem miesięcy pani Włodzimiera pracowała w klubie bez wynagrodzenia. Z pomocą przyszedł dyrektor Szpakowski. Sam był wielbicielem śpiewu i muzyki. Założył chór i orkiestrę symfoniczną. Do klubu zaczęła przychodzić młodzież ze szkół licealnych. Wkrótce powstał dziecięcy zespół teatralny i zespół taneczny. Wnętrza baraku doprowadzono do względnie przyzwoitego stanu, zakłady zakupiły firanki, stoliki i krzesła. Pani Włodzimiera zaczęła edukację bywalców klubu od spraw elementarnych. Uczyła ich prawidłowego zachowania się przy stole i korzystania z toalet (początkowo ginął papier toaletowy i ręczniki). Nie pozwolila im w klubie przeklinać. Pani Włodzimiera zaskarbiła sobie również sympatię rodziców. Postanowiła urządzać wspólne wieczorki taneczne z młodzieżą. Początkowo młodzież boczyła się […], w krótce obie strony poczuły się swobodnie i teraz [wieczorki] przebiegają w bardzo przyjemnej atmosferze. Najbardziej z tego zadowoleni są rodzice. Matki do późnych godzin nocnych szyją w klubie kostiumy dla swoich pociech, a w ostatni dzień tygodnia spotykają się na imprezie pt. „Przy sobocie po robocie". Oglądają występy swoich pociech, a potem razem bawią się. Raz w roku, w pierwszą sobotę po Dniu Kolejarza, schodzą się do oleśnickiego klubu emeryci. Po występach zespołów klubowych tańczą prawie do białego rana. [...] W prowadzeniu klubu pani Włodzimierze pomaga jej przyjaciółka Anna Kuszewska i gospodarz klubu Kazimierz Nowak.
Włodzimiera Jurkiewicz przeważnie prowadziła trzy zespoły, od dziecięcego po młodzież doroslą. Jak udokumentował Stanisław Dziedzic: Ich członkowie tańczyli, śpiewali, grali na instrumentach. Niebawem zaczęły się wojaże po Dolnym Śląsku, a w miarę zdobywania doswiadczeń i rozgłosu - także po całym kraju. Wagonem socjalnym, autokarem (kiedy ZNTK dorobił się własnego), a nawet Starem, jednym słowem, czym się dało, byleby dotrzeć do celu. Tłukła się ze mna po całym Dolnym Śląsku i Danuta Kołodziej - akompaniatorka zespołu - wspomina pani Włodzimiera […].
Odnoszone sukcesy zachęcały do zmierzenia się z innymi zespołami […]. Nie sposób wyliczać wszystkich konkursów, w których jej zespół uczestniczyl. Ale niektóre utkwiły mocno w pamięci, zwłaszcza pierwszy. W Tarnowskich Górach gdzieś pod koniec lat 50. odbywały się eliminacje ogólnopolskie Konkursu Amatorskich Zespołów Tanecznych. Nasza młodzież miala wtedy bardzo liche, bo przez siebie szyte stroje - opowiada instruktorka. - Toteż prezentowała się od strony wizualnej nie najlepiej. Inni spoglądali na naszych z politowaniem i ironicznymi uśmieszkami. Ale miny wszystkim zrzedly, gdy obejrzeli popisy sceniczne. Nasz zespół zyskał największy aplauz, a werdykt Jury nie pozostawiał ani cienia wątpliwości. Oleśnica zajęła I miejsce [...].
Kolejny występ - tym razem w Ogólnopolskich Eliminacjach Zespołów Tanecznych Wojsk Lotniczych w Dęblinie. W ramach współpracy z »bialymi koszarami« zorganizowano zespół po części złożony z żołnierzy oraz z dziewcząt i dodatkowo jeszcze czterech młodzieńców z klubu ZNTK. Młodzieńców trochę poćwiczono, by umieli chodzić i salutować, odziano w mundury i zespół wysłano do Dęblina pod szyldem wojska. Po występach przyjętych bardzo gorąco i prawie pewnym I miejscu jakiś wścibski juror zaczął dociekać, skąd w oleśnickim ośrodku szkolenia lotników wzięło się tyle młodych dziewcząt i co one tam w ogóle robią. No i trzeba się było zadowolić tylko II lokatą.
15 maja 1962 r. zmarł Wadim Jurkiewicz, od 1952 r. - członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Pozostawił po sobie pamięć i szacunek oraz wiele wartościowych kopii prac wystawowych. Jego fotografie dokumentowały również dorobek pracy żony.
7 sierpnia 1966 r. Włodzimiera Jurkiewicz ukończyla póltoraroczny Państwowy Zawodowy Kurs dla Pracowników Kulturalno-Oświatowych.
Występy członków klubu uświetniały uroczystości z okazji Święta Kolejarza we Wrocławiu (jako nieformalny zespół reprezentacyjny Dyrekcji Okregowej Kolei Państwowych), a nawet w Warszawie. W ramach wymiany kulturalnej zespół bywał również w ówczesnej NRD.
Pod koniec lat 70. Włodzimiera Jurkiewicz współpracowala również z Ośrodkiem Społeczno-Wychowawczym „Korelat” (przy ówczesnej ul. 1 Maja 46) prowadząc zajęcia gimnastyki artystycznej dla dzieci w wieku przedszkolnym. W przerwie zajęć opowiadala dzieciom wymyślone przez siebie bajki, które - jak się później okazało - spisywała. Niestety, z czasem uznała rękopisy za mało wartościowe i spalila je. Zachowało się kilka wierszy i żartobliwe opowiadanie Rajski prezent*.
W „Monografii ZNTK znajdują się następujące tytuły bajek napisanych, opracowanych i wystawionych przez Włodzimierę Jurkiewicz na scenie Klubu w latach 1954-1965: Dziadek Mróz, Opowieści wiatru, Przygoda w lesie, Bunt zabawek, Królowa Tatr, Sen Anulki, Czarodziejski zegar, Przygoda na księżycu, Kwiat paproci, Rusałka, Bajka, nie bajka.
W Ośrodku Społeczno-Wychowawczym prowadziła również gimnastykę rekreacyjną dla pań, którą kontynuowała na początku lat 80. w nowej siedzibie Korelatu (ul. Kochanowskiego 5).
W czerwcu 2001 r. Włodzimiera Jurkiewicz byla obecna na wernisażu pierwszej oleśnickiej wystawy fotografii męża, zorganizowanej w nieistniejacej już Galerii Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Oleśnicy (pl. Zwycięstwa 1).
Włodzimiera Jurkiewicz była choreografem, scenografem, pisała bajki dla dziecięcych zespołów, w których ganila lenistwo, kłamstwo i obłudę. Była wielką propagatorką tańca, która kochała pracę z młodzieżą: To byla cudowna młodzież. Praca z nią to była przyjemność, a nie obowiązek. A ja mialam dzięki niej urozmaicone, piękne życie. Często powracam do tamtych lat we wspomnieniach. Młodzież wiele Jej zawdzięczała, bo uczyła nie tylko tańca, uczyła również życia – jak być odpowiedzialnym, jak się przyjaźnić, jak pomagać. Sama niejednokrotnie wyciągała swoich podopiecznych z poważnych tarapatów. Miała niezwykly dar zjednywania sobie ludzi, toteż nie dziwi fakt, że zwracano się do Niej – Mamusia. Z wypowiedzi stałych bywalców klubu wynikało, ze: Pani Włodzimiera jest doradcą w sprawach sercowych i tych najbardziej intymnych. Z niejednym takim problemem syn czy córka nie zwróciliby się do własnych rodziców. „Mamusia" interesuje się postawą „swoich dzieci" w zakladzie pracy i szkole. I co najcenniejsze — udało jej się wyrobić w nich przekonanie, że najważniejszą sprawą w życiu jest ukończenie szkoły i zdobycie zawodu.
Włodzimiera Jurkiewicz zmarła 15 maja 2008 r. Została pochowana na oleśnickim cmentarzu.
*Rajski prezent
Gdyby Dzień Kobiet w raju istniał, już Adam by narwał z rana wielki bukiet róż. Wstążek nie było, więc lianą by go splótł ozdobną. Za przybranie kwiatów by sobie policzył osobno. Sam głową by pokiwał, że dosyć to drogo. I sam by niósł ten bukiet, bo posłać w raju nie byłoby przez kogo. Bukiet byłby złożony z róż dłuższych i małych, przepisy estetyczne bowiem jeszcze nie istniały. Można było układać te róże jak leci, bez obawy, że żachną się na to esteci. Kolory też by pewnie były przypadkowe: różowe, herbaciane, białe i kremowe. Gdyby kto z panów – pani taki bukiet dawał, pomyślałaby pewnie: a to żłoba kawał. W tym przypadku zaznaczam jednak, moiściewy, że byłby to róż bukiet pierwszy w życiu Ewy. A tym samym jak ślicznie ta sprawa się splata w historyi świata. Cudnie wtedy świeciłoby nad rajem słonko, a Ewa opalałaby się właśnie pod jabłonką. I oto zjawiłby się przed nią z tym bukietem Adam. Ona wzięłaby bukiet, mówiąc: Adam, takam radam! Żebyś mi jeszcze jabłko zerwał, to co dynda w górze.
Źródla:
Archiwum rodzinne Zofii Menzel,
Stanisław Dziedzic, Jej pasją był taniec, Panorama Oleśnicka 2/1997,
Zdzisław J. Zieliński, Wadim Jurkiewicz, Fotografia, 1962,
Wadim Jurkiewicz 1911- 1962, [kalendarium opracowane przez Joannę Makowską], Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu, 2011,
Monografia ZNTK. Oleśnica 1945-1972, opr. Stanisław Witlib, 1973,
B. LAT., Jak we własnym domu, [wycinek prasowy bez daty i tytułu gazety]