Marek Nienałtowski
Stolarz Otto Pohl wstrzymuje usuwanie śladów niemczyzny w powiecie oleśnickim

Już w 1945 r. rozpoczęto na tzw. Ziemiach Odzyskanych usuwanie, jak to nazwano, śladów niemczyzny (tę akcję zwano też repolonizacją). Początkowo usuwano (zamalowywano) napisy niemieckie na zewnątrz i wewnątrz urzędów oraz instytucji, również wymieniano tablice z niemieckimi nazwami ulic, skuwano napisy na pomnikach, zamalowywano reklamy itp. Niszczenie tych śladów było kosztowne i wymagało angażowania ludzi i zużywania narzędzi oraz farby, dlatego bywało, że ograniczano jej zakres do obiektów najbardziej istotnych oraz napisów szczególnie widocznych i irytujących. Sądzono też, że po co się męczyć, skoro wkrótce na te tereny ponownie wrócą Niemcy.


Musiano zamalować widoczne z lewej napisy reklamowe, a na poczcie
i sądzie - usunąć ich niemieckie nazwy. Fot. ze zbiorów A. Fedorowicza

W połowie lutego 1948 r. wydano zarządzenie, aby z okazji 3. lecia objęcia Ziem Odzyskanych wyrugować całkowicie pozostałe jeszcze ślady niemczyzny. Kto tego nie uczynił podlegał karze. Zakres prac sprawdzał Urząd Bezpieczeństwa i Milicja Obywatelska. Starostowie mieli termin do połowy 1948 r., aby zameldować o zakończeniu akcji. Meldunki te znajdują się obecnie w Archiwum Państwowym we Wrocławiu w teczce "Akcja repolonizacyjna - usuwanie śladów niemczyzny i informacje z terenu. Skan tej teczki przekazał mi Marek Włodarczyk z Oławy. Meldunki w nich zawarte i obecny zakres niemczyzny w naszym mieście wskazują, że mieliśmy mądrego proboszcza w kościele św. Jana, który jakimś sposobem nie usunął tych śladów. Natomiast gdy się czyta meldunki niektórych starostów, prezydentów, burmistrzów i wójtów z Dolnego Śląska to widać, że te działania były i straszne, i niekiedy śmieszne, naturalnie z obecnego punktu widzenia.

Kazano niszczyć ślady niemczyzny, ale nie podano szczegółów. Np. czy ma to dotyczyć zabytków, nagrobków na cmentarzach, czy nawet na sprzętach gospodarstwa domowego. Wojewoda w odpowiedzi na zapytanie starosty kłodzkiego stwierdził, że usuwanie śladów niemczyzny nie dotyczy cmentarzy. Jednak nie wszyscy pisali w tej sprawie do wojewody i niszczyli nagrobki.

W Oleśnicy zniszczono medaliony z pomników z napisami niemieckimi, ale nie zniszczono pomników, do czego dochodziło w innych miastach. W Oleśnicy nie niszczono napisów niemieckich w kościołach. A np. w Miliczu zniszczono w kościele witraże okienne ze scenami biblijnymi z krótkimi tekstami niemieckimi i w to miejsce wstawioo zwykłe szyby. W Oleśnicy witraże przetrwały. Natomiast w zamku oleśnickim skuto (zatynkowano) napisy niemieckie i ... łacińskie. Herb Brunszwików oleśnickich z niemieckim napisem zniszczono, natomiast herb Wirtembergów bez napisu pozostawiono.

W Jeleniej Górze starosta nakazał, aby w takich przypadkach konsultować się z konserwatorem zabytków. Nie wszędzie tak było. W Lubiniu kazali usuwać napisy nawet na obrazach z postaciami świętych w prywatnych mieszkaniach. Starosta Lubiński meldował, że pomniki zostały zniszczone, ale ich ślady są widoczne - zapewnił, że nie pozostanie po nich żaden ślad. Starosta ze Złotorii skarży się, że nie można usunąć napisów z granitowych nagrobków cmentarnych. Ma obiekcje co robić z nagrobkami, na których są polskie nazwiska, a tekst jest w j. niemieckim.


Na ścianie szczytowej z lewej zamalowano niemieckie reklamy. Ale na nich ktoś wpisał
jakieś hasło (chyba antyradzieckie?), które "wyszło" spod farby. Fot. ze zbiorów M. Górnickiegp

Starosta ze Środy Śląskiej skarżył się, że nie mógł usuwać napisów w "jednostach sowietskich", gdyż nie chcą go tam wpuszczać. Również pisał, że ma kłopoty z usuwaniem niemczyzny z nagrobków na cmentarzach. Jeden z wójtów pochwalił się, że w domu wczasowym kazał usunąć napisy niemieckie z całej zastawy stołowej (zdrapali?). Prezydent Wałbrzycha melduje, że jeszcze pozostały napisy na kontaktach i dzwonkach elektrycznych oraz na skrzynkach na listy. W niektórych powiatach akcja opóźniała się ze względu na brak narzędzi, materiałów, pieniędzy i wykwalikowanych robotników. Tak m.in. było w Oleśnicy. Starosta dwukrotnie przesuwał termin zakończenia prac i w końcu musiał ich zakończenie kolejny raz przesunąć. Przyczyną tego był napis na murze fabryki Otto Pohla (niżej pokazany) w Lucieniu, króry wtedy należał do gminy Januszkowice. Okazało się, że w gminie nikt nie miał drabiny o takiej wysokości, która umożliwiłaby zamalowanie napisu.


Tego napisu nie udało się zamalować przez 3 lata

Nie znalazłem meldunku o ostatecznym usunięciu napisu widocznego na powyższej ilustracji. Obecnie niektóre napisy niemieckie "wyłażą" spod farby i nie wywołuje to wśród mieszkańców szczególnych protestów. Wręcz przeciwnie - wywołuje zainteresowanie i dyskusję wśród osób, chcących poznać historię związaną z treścią napisu. Natomiast ówcześni mieszkańcy Ziem Odzyskanych nienawidzili wszystkiego, co się łączyło z ich wojennymi przeżyciami zgotowanymi przez niemieckich okupantów.


Od autora Lokacja miasta Oleśnica piastowska Oleśnica Podiebradów Oleśnica Wirtembergów
Oleśnica za Welfów
Oleśnica po 1885 r. Zamek oleśnicki Kościół zamkowy Pomniki Inne zabytki
Fortyfikacje Herb Oleśnicy Herby księstw Drukarnie Numizmaty Książęce krypty
Kary - pręgierz i szubienica Wojsko w Oleśnicy Walki w 1945 roku Renowacje zabytków
Biografie znanych osób Zasłużeni dla Oleśnicy Artyści oleśniccy Autorzy Rysowali Oleśnicę
Fotograficy Wspomnienia osadników Mapy Co pod ziemią? Landsmannschaft Oels
Wydawnictwa oleśnickie Recenzje Bibliografia Linki Zauważyli nas Interpelacje radnych
Alte Postkarten - widokówki Fotografie miastaRysunki Odeszli
Opisy wybranych miejscowości
CIEKAWOSTKI ZWIEDZANIE MIASTA Z LAPTOPEM, TABLETEM ....
NOWOŚCI